Bądź aktywnyHistorie pacjentówStomiaStyl życia

Wróciłem do życia sprzed operacji. To naprawdę jest możliwe.

Piotrze, od początku naszego spotkania jestem pod wrażeniem Twojej postawy i życiowej energii. Co napędza Cię do działania?

Moim głównym motorem do życia po operacji jest moja narzeczona oraz wspólne plany i marzenia. Naszą wspólną pasją są podróże, ponieważ odkrywanie świata jest najlepszą inwestycją.

Ten rok nie zaczął się dla Ciebie tak dobrze i przewidywalnie jak poprzednie…

To fakt. Od początku tego roku wiedziałem, że termin operacji zbliża się nieubłaganie. Z jednej strony byłem już pogodzony z tym, co mnie czeka, ponieważ pierwszą wizytę u profesora odbyłem w grudniu. Dowiedziałem się, że muszę mieć wycięte całe jelito grube, ponieważ było usłane tysiącami polipów. Miały one tendencje do zezłośliwienia. Wszystkie informacje oraz rokowania zostały przedstawione w taki sposób, że poczułem niemoc, jak gdybym uderzył w wielką ścianę. Z drugiej zaś strony cieszyłem się, że trafiłem na lekarza, który zechciał podjąć się operacji. Czas do operacji upłynął mi na przewartościowaniu swojego życia i przyzwyczajenia się do myśli, że będę miał stomię. Fakt, że nie będę załatwiał się jak każda zdrowa osoba, ale będę żył. To jest największa wartość.

W jaki sposób dowiedziałeś się o swojej chorobie i jak doszło do operacji wyłonienia stomii?

O samej chorobie dowiedziałem się u dentysty w Uniwersyteckiej Klinice Stomatologicznej, który zauważył nadmierne zagęszczenie kości szczęki. Byłem konsultowany u kilku profesorów, którzy zasugerowali kolonoskopię. Objawy zgadzały się z zespołem Gardnera, czyli odmiany FAP (Rodzinnej polipowatości). Cudem udało mi się umówić ekspresowo na badania – kolonoskopię i gastroskopię. Mówiły one jednoznacznie o tysiącach polipów zaawansowanej wielkości. Postanowiliśmy szybko znaleźć dobrego chirurga i w ten sposób trafiłem na lekarza, który przeprowadził operację.

Pobyt na oddziale okazał się dłuższy niż planowałeś?

Początkowo miałem przyjść w poniedziałek, w przeddzień operacji i wyjść po 5 dniach. Rzeczywistość okazała się inna, ponieważ po czterech dniach od operacji miałem straszne bóle brzucha oraz wymioty i czkawkę, która męczyła mnie przez 3 doby (tak, dzień i noc… bez przerwy). Okazało się, że jelita się zakręciły i wystąpiła niedrożność. Nie byłem w stanie nic jeść. Na szczęście reoperacja przyniosła mi ulgę. W ten sposób spędziłem na oddziale 16 dni! Chciałbym tutaj zaznaczyć, że był to mój pierwszy w życiu pobyt w szpitalu.

Czy odzyskałeś już w pełni siły po operacji? Jak się teraz czujesz?

Na ten moment mam już chyba 100% mocy. Wróciłem do pracy ze swoimi pacjentami, jeżdżę rowerem 40-60 km tygodniowo… Jem to, co lubię, ale z głową, bo przecież wszystko jest dla ludzi. Z jadłospisu usunąłem jedynie cebulę, czosnek, grzyby i niektóre warzywa strączkowe. Powiedzmy sobie szczerze – bez tego można żyć.

Rozmawialiśmy o tym, że będąc stomikiem, poza organizacją codzienności, trzeba nauczyć się pielęgnacji siebie na nowo. Kto pomógł Ci odpowiednio dobrać sprzęt i podpowiedział jak właściwie pielęgnować stomię? Jakiego sprzętu stomijnego obecnie używasz?

W pielęgnacji oraz doborze sprzętu pomogła mi nieoceniona pielęgniarka stomijna. Wymiana worka była dla mnie na początku straszną czynnością, teraz stała się codziennością. Rzeczywiście obserwowałem swoje ciało z każdym dniem po operacji, kiedy zmniejszała się opuchlizna z okolicy zabiegowej. Widziałem jak moja stomia się zmniejsza, przyjmując akceptowalny rozmiar, a skóra wokół niej staje się mniej delikatna i podatna na zaczerwienienia. Obecnie używam jednoczęściowego sprzętu z możliwością odpuszczenia treści. Jest bardzo dyskretny (o wiele bardziej niż system dwuczęściowy), co sprawdziłem w różnych sytuacjach. Worka nie widać nawet pod koszulą czy w garniturze. Jestem bardzo zadowolony z wyboru firmy oraz modelu sprzętu. Jednocześnie zachęcam do samodzielnego sprawdzenia, w czym czujemy się najbardziej komfortowo.

Na co dzień jesteś fizjoterapeutą. Wiem, że szybko zaplanowałeś powrót do pracy. Jak to wygląda teraz?

Fakt, wróciłem w maju do pracy jako fizjoterapeuta neurologiczny, ponieważ bardzo lubię swoją pracę, która pozwala mi pomagać innym. Na co dzień zajmuję się młodymi ludźmi po urazach rdzenia i urazach czaszkowo-mózgowych. Jest to praca obarczona dużą odpowiedzialnością, ponieważ Ci ludzie powierzają mi swój powrót do sprawności. Jestem niejako ich mentorem, uczę ich radzić sobie z trudną codziennością. Co do powrotu, nie potrafiłem wytrzymać na L4 w bezczynności, tym bardziej, że czułem się dobrze. Niestety musiałem zrezygnować z terapii z pacjentami w bardzo ciężkim stanie. Ustaliłem z koordynatorami, że dostanę lżejsze przypadki. Pracuję na cały etat, dodatkowo jeżdżę na wizyty domowe do moich prywatnych pacjentów. Wróciłem do życia sprzed operacji. To naprawdę jest możliwe.

Twoją wielką pasją są podróże.  Wróćmy do tej ostatniej – zrealizowanej niedługo po operacji…

Plan wyjazdu do Aten na moje urodziny zrodził się w naszych głowach jeszcze w listopadzie zeszłego roku. Myśl o wyjeździe z moją ukochaną była dla mnie motywacją, żeby przetrwać czas szpitalny i rekonwalescencję. Moja narzeczona przeczytała na blogach, że osoby ze stomią powinny mieć tzw. certyfikat podróży*. Jest to zaświadczenie wydane w najbardziej popularnych językach, opisujące co kryje się pod workiem. Faktycznie w sytuacji kontroli lotniskowej przydatne, ponieważ problematyczne byłoby ściąganie worka i tłumaczenie pracownikom, co mam przyklejone na brzuchu. Certyfikat jest darmowy, a zapewnia spokój psychiczny. Na szczęście na lotnisku w Katowicach Pani zapytała mnie jedynie co mam pod koszulką, ponieważ przykuło to jej uwagę. Natomiast Greccy pogranicznicy podchodzili do kontroli dość frywolnie. Jesteście pewnie ciekawi jak wyglądał sam lot i zmiany ciśnienia podczas startu i lądowania. Sam byłem ciekawy, ale nie zdarzyło się zupełnie nic. 😊

Nie miałeś żadnych obaw przed lotem? W jaki sposób przygotowałeś się do tego wyjazdu?

Przygotowanie do lotu, no cóż… Ateny to z Krakowa w linii prostej ponad 1500 km. Dosyć daleko… Przygotowałem docięte worki, pierścienie uszczelniające w podwójnej ilości (ze względu na klimat), pastę, preparaty ochronne i rękawiczki. Ogólnie cały sprzęt. Sprawdzałem przynajmniej 10 razy czy mam wszystko, aby być przygotowanym na każdą ewentualność. W samych Atenach w plecaku (był ze mną w połowie krajów Europy) miałem w woreczku strunowym taki „zestaw ratunkowy”, gdyby wydarzyło się coś nieoczekiwanego. Na szczęście nie użyłem go, ale był takim czynnikiem uspokajającym moją głowę.

Żyjąc tak szybko i intensywnie pewnie masz już zaplanowane kolejne aktywności, no i… marzenia do spełnienia?

Żyjemy bardzo intensywnie, we wrześniu biorę ślub, a po nim kolejne wyzwanie. Lecimy na 6 tygodni do Azji w podróż poślubną, także będzie się działo. Mogę zdradzić jedynie, że planuję wspinać się w zatoce Ha Long. Pokażę wszystkim wątpiącym, że realnie stomia nie utrudnia życia w najmniejszym calu. Na relację musicie jednak poczekać do grudnia. 😉

Głowa pełna pomysłów. Pozostaje nam życzyć powodzenia w ich realizacji. Dziękuję za rozmowę.

Rozmawiała: Beata Michalska, Junior Digital Marketing Specialist

*certyfikat podróży możesz zamówić bezpłatnie tutaj: Podróże ze stomią (coloplast.pl)

Przeczytaj także...

Comments are closed.