Bądź aktywnyHistorie pacjentówStomiaStyl życia

Nigdy się nie poddaję…

Pani Kasiu, spotykamy się w wyjątkowym czasie. Już za kilka tygodni wielkie wydarzenie, będące spełnieniem Pani marzeń…

Tak. W tym roku, a właściwie już za niecałe dwa tygodnie, zamierzam zrealizować swoje największe marzenie jakim jest najtrudniejszy trekking świata wśród przepięknych ośmiotysięczników w słynnym Karakorum. Moja noga stanie w „majestatycznej sali tronowej zarezerwowanej dla ludzi z wielkimi nazwiskami świata himalaizmu”. Będę wędrować przez największy lodowiec Baltoro, Concordię do Base Camp K2, Broad Peak, Gasherbrum I i Gasherbrum. II. W planach również zdobycie m.in. Gore, Ali Camp, by wreszcie zakończyć swą wędrówkę na Przełęczy  Gondogoro (5700m.n.p.m), skąd rozpościera się najpiękniejszy widok na K2 😉.

Skąd wzięła się ta miłość do gór? Czy zawsze prowadziła Pani tak aktywny tryb życia?

Hmmm… Właściwie to tak naprawdę do końca sama tego nie wiem. Od najmłodszych lat lubię góry, bo często w nich bywałam – zarówno z rodziną, jak i podczas szkolnych wycieczek. Na pierwszą, zimową wyprawę w Beskidy zabrał mnie mój ś.p. Tata. Miejsce jakie mi wtedy pokazał było magiczne, a ja czułam się jak w baśni o Królowej Śniegu. Miałam wówczas 9 lat, ale właśnie ten konkretny obraz do dzisiaj noszę w swoim sercu i jego za każdym razem szukam w górach. Nie trudno zauważyć, że jestem zwolennikiem zimowych wypraw. Krajobraz otulony białą peleryną jest przeze mnie szczególnie pożądany 😊.

Kto najczęściej towarzyszy Pani w tych wyprawach?

Na swojej drodze napotkałam wiele fantastycznych osób, które na różnym etapie mej górskiej przygody, wędrowały ze mną częściej lub rzadziej. Oczywiście najlepszym kompanem na szlaku jest zawsze mój mąż. To właśnie z nim zrealizowałam większość ambitnych tematów w górach 😊. W Tatrach z kolei  lubię  pojawiać się w towarzystwie znajomych z pracy (stworzyliśmy świetny, bardzo zgrany zespół). Na jedną z wypraw zabraliśmy kiedyś 13-letniego syna kolegi. Wspólnie zrobiliśmy w Tatrach 30 km, a tym wyjazdem sprawiliśmy temu młodemu człowiekowi niesamowitą radość 😉. Zapadła mi w pamięci jego ogromna fascynacja górami. Czasem wędruję też sama, bo to uwielbiam i po prostu potrzebuję.

Które osiągnięcia w górach uważa Pani za najważniejsze? Z których jest Pani najbardziej dumna?

Jest ich mnóstwo. Największym osiągnięciem zdecydowanie jest zdobycie lodowca Grossglockner (3798m,Alpy, w trudnych warunkach przy – 15 stopniach Celsjusza i śniegu po kolana). Nie mogę również zapomnieć o innych trzytysięcznikach – Kitzteinhorn 3203m (Alpy), czy Piz Boe 3152m (Dolomity, Alpy). Z pewnością zimowe nocne wejście na wschód słońca na Rysy przy -25 stopniach Celsjusza (tutaj mam jeden wniosek – w tak niskich temperaturach nie zamarza tylko coca-cola 😉). Tatry Słowackie m.in. Krywań, Baranie Rogi, Durny Szczyt. Tatry Polskie to m.in. Orla Perć, Świnica x 4 razy (w tym dwa wejścia solo i jedno samotne nocą przez Zawrat na wschód słońca), Rysy x 7. Długo mogłabym wymieniać. Każda wyprawa zawsze wnosi coś bardzo wartościowego w moje życie. Dumna jestem w szczególności z tego, że choroba przez te 10 naprawdę ciężkich lat nie złamała mnie, a ja już w drugim miesiącu po wyłonieniu stomii na stałe w 2020 roku stanęłam na szlaku i zaczęłam realizować projekt Korony Gór Polski. Zdobyłam 28 szczytów w 3 zimowe miesiące 😊. I tak to trwa do dzisiaj.

W jaki sposób dowiedziała się Pani o swojej chorobie?

Pojawiły się niepokojące objawy w postaci problemów z wypróżnianiem. To był rok 2010. Pierwsze badania nie ujawniły jednak prawdziwego oblicza choroby. Diagnoza niestety nie była trafiona, a że mój stan zdrowia w miarę szybko się poprawił, nikt nie zdawał sobie sprawy z powagi sytuacji. Po kilku miesiącach, choroba znowu dała o sobie znać. Tym razem wystąpiły bardzo silne bóle brzucha, pojawiły się krwiste biegunki (dochodziło nawet do 30-tu na dobę), były wymioty i wystąpiła nawet utrata przytomności. To był już rok 2011. Groziło mi wówczas usunięcie jelita grubego, ale lekarzom udało się je uratować.

Czy stomia wyłoniona była w trybie pilnym, czy miała Pani możliwość przygotowania się do tej operacji?

W 2018 roku decyzja o wyłonieniu stomii czasowej była nagła, a operacja została przeprowadzona w trybie pilnym. Dopiero w 2020 roku zabieg proktokolektomii całkowitej był zaplanowany. Decyzję o usunięciu jelita podjęłam w tym przypadku sama, bez konsultacji z rodziną. Rozmawiałam na ten temat tylko z moimi lekarzami-chirurgami. Operacja została dobrze przygotowana, a ja miałam odpowiednio dużo czasu wcześniej, aby się do niej psychicznie nastawić. Nie żałuję podjętej decyzji. To jeden z najlepszych wyborów w moim życiu.

Czy wychodząc ze szpitala czuła się Pani przygotowana do życia ze stomią?

W 2018 nie byłam przygotowana. Decyzja o stomii czasowej zaskoczyła mnie. Miałam raptem dwa dni, aby się z tą informacją oswoić. Polskie strony internetowe niestety nie pomagały (wielu pacjentów stomijnych rozpisujących się w sieci, miało raczej pretensje i żal do lekarzy, że przez nich zostali kalekami, zatem przestałam to czytać). Po jakimś czasie przerzuciłam się na angielskie wpisy i tutaj sytuacja wyglądała zdecydowanie lepiej. Stomicy okazują wdzięczność za możliwość powrotu do normalnego życia. Ich blogi pełne są pozytywnych wpisów. Podniosło mnie to bardzo na duchu, zwłaszcza że moje początki obchodzenia się ze stomią były naprawdę bardzo trudne (miałam problemy z odklejaniem się płytki stomijnej, a co za tym idzie z jej podciekaniem).

W jaki sposób udało się Pani dobrać odpowiedni sprzęt stomijny?

Pierwszy sprzęt stomijny poleciła mi szpitalna pielęgniarka, ale w moim przypadku kompletnie się nie sprawdził. Zaczęłam zatem sama szukać dla lepszego rozwiązania. Testowałam sprzęt i akcesoria różnych producentów. Coloplast okazał się strzałem w dziesiątkę. Biorąc pod uwagę, że przy stomii mam niewielką wrzodziejącą ranę na skórze, to płytka SenSura Mio świetnie ją chroni, nie powodując podciekania jak to miało miejsce w przypadku sprzętu innych producentów.

Ominął Panią często spotykany u chorych bunt i pytania „dlaczego ja?”…

Niestety nie ominął. 🙁 W 2011 kiedy całe miesiące spędzałam na szpitalnym łóżku, myśli „dlaczego ja”, wręcz mnie prześladowały. Byłam wówczas zła na cały świat i wszystkich dookoła. Nie potrafiłam zrozumieć, jak osoby, które codziennie odżywiają się w bardzo niezdrowy sposób, pijąc izotoniki na potęgę, całkiem dobrze funkcjonują, a ja, która prowadzę całkiem zdrowy i aktywny tryb życia jestem tak bardzo chora. Pogodziłam się z myślą o chorobie dopiero po 2016 roku, kiedy przyszło kolejne jej zaostrzenie trwające aż do operacji w 2020 roku. Tym razem, liczne i długie pobyty w szpitalu, postanowiłam wykorzystać nie tylko, by uleczyć swoje ciało, ale przede wszystkim duszę. Udało mi się to. Jestem dumna z tego jak dobrze wykorzystałam ten czas i w jaki sposób ułożyłam sobie wszystko w głowie.

Wiem, że nawet na chwilę nie zrezygnowała Pani z pracy. Jak, mimo choroby, udaje się Pani spełniać zawodowo?

To prawda. Starałam się pracować zawsze, nawet podczas zaostrzenia choroby. Zdarzało się, że jadąc do pracy 10 kilometrów, musiałam 3 razy zatrzymać się na stacji benzynowej, by skorzystać z toalety. Pracowałam nawet wtedy, kiedy dokuczały mi ropnie. Potrafiłam po zabiegu nacięcia i czyszczenia wrócić do biura i dokończyć swoje zadania. Nie przeszkadzało mi, że ledwo mogłam wówczas siedzieć. Przecież na zabieg chirurgiczny wyskoczyłam z pracy tylko na chwilę. 😉 Takie zachowanie wynika z mojego charakteru – jak sobie coś założę, to nigdy się nie poddaję i walczę do samego końca.

Czego mogę Pani życzyć oprócz powodzenia podczas wyprawy pod K2?

Myślę, że największą walkę stoczę z chorobą wysokościową. Duże niedotlenienie wywołuje szereg uciążliwych dolegliwości. Jedni znoszą je lepiej, drudzy naprawdę fatalnie. Chciałabym znaleźć się w tej pierwszej grupie. 😉 Można mi zatem życzyć powodzenia w zderzeniu z niskim ciśnieniem powietrza i dużymi niedoborami tlenu.

Trzymamy kciuki Pani Kasiu! Z przyjemnością będziemy śledzić Pani wyprawę na fb 😊

Trzymanie kciuków mile widziane, a zainteresowanych zapraszam na moje prywatne konto @Katarzyna Iwańska-Tuszyńska. Mój profil jest otwarty dla każdego. Jeśli jednak ktoś chciałby bliżej poznać mnie i moją pasję, proszę o kontakt.  Nowe twarze w gronie moich znajomych zawsze są mile widziane. 😊

Dziękuję za rozmowę!

Rozmawiała: Beata Michalska, Junior Digital Marketing Specialist

Podmiot prowadzący reklamę: Coloplast sp. z o.o.
Nazwa producenta: Coloplast A/S
To jest wyrób medyczny. Używaj go zgodnie z instrukcją używania lub etykietą.

 

 

 

 

 

 

 

Przeczytaj także...

Comments are closed.