Historie pacjentówStomia

Spójrz na siebie z miłością i pamiętaj, że samoakceptacja to nie to samo co samoocena!

Wyłonienie stomii i akceptacja siebie „na nowo” nie jest łatwe. Dla wielu Stomików oznacza utratę pewności siebie, rezygnację z niektórych czynności czy pasji, a nawet izolację w domu. Nie powinno tak być, dlatego jesteśmy blisko Stomików prezentując historie i opinie tych, którzy stomię potraktowali jako szanse na nowe życie i spełnianie swoich marzeń. Poza miłością do innych, dziś wielu psychologów i specjalistów podkreśla ogromną wartość kochania siebie, akceptowania i szanowania swojego ciała, jako tego wyjątkowego, które będzie „służyło” nam przez całe życie. W duchu tej wyjątkowości postanowiłam zadać pytania o samoakceptacje tym, którzy żyją ze stomią już kilka lat.

Z wdzięcznością zapraszam do przeczytania ich odpowiedzi.

Sylwia Rucka-Chmielewska
Consumer Marketing & Digital Manager w Coloplast Sp. z o.o.

Akceptacja siebie to bardzo ważna kwestia w życiu każdego z nas, a przede wszystkim osób z intymnymi problemami zdrowotnymi takimi jak stomia. Jak radzisz sobie z samoakceptacją? Co Tobie pomaga? Co poradził/a/byś tym, którzy
są na początku drogi życia ze stomią?

Magdalena Rumińska: Samoakceptacja w moim wypadku przyszła sama, kiedy odkryłam, że mogę żyć bez bólu
i upokorzeń jakie niosła ze sobą moja choroba. Kiedy zaczęłam powoli spełniać swoje marzenia sprzed operacji
i czuć się dobrze we własnej skórze z każdym dniem zaczęłam kochać siebie samą troszkę bardziej. Jasne, jest mnóstwo rzeczy które chciałabym w sobie poprawić (stomia nie jest jedną z nich), ale dziś wiem, że ta zmiana zależy tylko ode mnie i od tego jak będę nad sobą pracować. Taka pewność własnego losu jest niezmiernie dla mnie istotna.

Moja rada? Po pierwsze i najważniejsze – daj sobie czas. Odpocznij po tej walce, którą stoczyłeś/łaś. Kiedy poczujesz się silniejszy spójrz na siebie z miłością i pamiętaj, że samoakceptacja to nie to samo co samoocena. Pamiętaj, że Twoje wady i mankamenty nie definiują ciebie jako mniej wartościowej osoby od innych. W życiu – czy to ze stomią czy bez zawsze będziesz sobie radzić raz lepiej a raz gorzej. Ważne byś to robił/ła bez osądzania siebie i warunkowania swojej wartości. Bo jesteś tak samo piękną i wartościową istotą jak przed operacją. Piękno idzie z wewnątrz!

Nina Kozłowska: Na pewno świadomość medycznych podstaw wyłonienia stomii była kamieniem milowym
w zaakceptowaniu mojego stanu. Kiedy uświadomiłam sobie, że choroba bezpowrotnie zabiera mi sprawność, zaczęłam interesować się możliwościami przerwania tego procesu. Okazało się, że to właśnie stomia jest tym, które pozwoli mi podnieść jakość mojego życia – bez bólu, szpitala i masy leków. Oprócz poszerzenia zakresu wiedzy teoretycznej, warto skierować się do psychologa, który pomoże zidentyfikować swoje lęki, które nie zawsze umiejscowione są w samym fakcie posiadania stomii, a np. w lęku przed wykluczeniem społecznym. Istnieją bardzo skuteczne narzędzia do pracy
z tego typu trudnościami. Oczywiście nieocenione było również wsparcie bliskich mi osób, z którymi mogłam dzielić się swoimi troskami, a w zamian otrzymać wsparcie i poczucie bezpieczeństwa. Dzięki nim, miałam wrażenie, że nie jestem sama, że jest ze mną moja mała armia, która w razie mojego potknięcia będzie tuż obok ze swoim pomocnym ramieniem.

Jan Kuliberda: Początki mojego życia ze stomią wiązały się przede wszystkim z dużą niepewnością, także dla lekarzy, którzy przez cały okres nade mną czuwali. Pamiętam, jak po 3 tygodniach lekarze zastanawiali się nad możliwością dalszego leczenia w warunkach domowych. Powiedziałem im wówczas, że jeśli mnie wypuszczą jutro o domu, to pieszo udam się do Częstochowy! Taki byłem szczęśliwy i zaskoczony przebiegiem zdarzeń! Jak tylko wróciłem do domu, następnego dnia zięć zawiózł mnie do sanktuarium NMB w Częstochowie. Moja aktywność życiowa uzależniona jest od moich hobby, bo człowiek bez pasji traci już połowę swego życia. Współczuję osobom, które nie mają żadnej pasji w swoim życiu, dostępu do internetu ani możliwości korzystania z pomocy najbliższej rodziny. Kiedy po 5 miesiącach od operacji opanowałem worki dwuczęściowe poinformowałem żonę, że jedziemy do Rzymu to bez zastanowienia powiedziała że, jestem nienormalny. Dla mnie to było pochlebstwo bo wtem sposób przybliżono mnie do największego geniusza wszech czasów Einsteina. Tymczasem nasza podróż do Rzymu okazała się bardzo udana. Moje życie ze stomią niewiele różni się od tego sprzed operacji i ta podróż to również pokazała. Po powrocie i wylądowaniu w Katowicach, byłem mocno wzruszony, bo nie potrafiłem sobie wytłumaczyć, skąd we mnie taka siła i co przyczyniło się do tego, że przez dwa dni po 6 godzin dziennie spacerowałem, zwiedzając Rzym i Watykan. A jeszcze 2 miesiące wcześniej z powodu zaniku mięśni nie potrafiłem samodzielnie chodzić. Krótko po operacji przeżyłem kilka bardzo nieprzyjemnych sytuacji, dlatego postanowiłem przed kolejnymi zabezpieczyć się sprzętem awaryjnym. Normalnie zabezpieczenie w 100% wystarcza, ale ja robię wszystko na 200% pewności i dlatego wybrałem miniaturowy plecak, by w czasie podróży mieć wolne dwie ręce. Uważam, że stomicy nawet podczas krótkich podróży powinni mieć przy sobie zawsze przynajmniej małe papierowe ręczniki i chusteczkę do usuwania awaryjnych przecieków.

Dziś dzień, w którym dużo mówimy o miłości – czy udało Ci się pokochać swoją stomię?

Nina Kozłowska: Na pewno udało mi się pokochać całe swoje ciało, również ze stomią! Ciało, to dla mnie misternie skonstruowana maszyna, która pozwala mi na codzienny ruch, naukę nowych rzeczy, odkrywanie nieznanych smaków, czy podróżowanie. Nie mogłabym ich realizować, gdyby nie stomia, którą traktuję trochę jak część zamienną w samochodzie. Niestety, moje ciało miało tylko jedno oryginalne jelito, które zawiodło, tak więc „zamiennik”
okazał się być po prostu niezbędny. Kocham możliwości jakie daje mi moje nowe ciało i to, że dzięki niemu byłam w stanie wstać ze szpitalnego łóżka i stopniowo wracać do swojego życia. Takim sposobem udało mi się wrócić na uczelnię nie tylko po to, żeby dokończyć licencjat, ale też rozpocząć wymarzone studia z psychologii, które trwają aż 5 lat, pojechać do Nowego Jorku czy wrócić na siłownię. Pięć lat temu nie uwierzyłabym, że kiedykolwiek będzie mi dane zjeść jakiś owoc, a co dopiero pojechać na drugi koniec świata! Stomia, to po prostu życie – pełne marzeń, odkryć i zrealizowanych planów.

Jan Kuliberda: Ze stomią żyję już kilka lat i nie wyobrażam sobie powrotu do życia sprzed wyłonienia stomii. Stomia pozwala mi żyć, spełniać marzenia, realizować hobby i cieszyć się światem, który mnie otacza.

Magdalena Rumińska: Udało mi się pokochać przede wszystkim siebie, a następnie siebie ze stomią. Moja Stella dała mi życie bez bólu, możliwość życia na 120% i spełniania najbardziej szalonych marzeń – o których bez niej mogłam nomen omen… jedynie marzyć. Jak tu jej zatem nie kochać?

Jeszcze raz dziękuję i wraz z Wami przesyłam życzenia pełnej samoakceptacji naszym Czytelnikom.

Przeczytaj także...

Comments are closed.